niedziela, 9 stycznia 2011

Polskie drogi

Na urlop do PL - który, jak się własnie okazuje, mało ma wspólnego z odpoczynkiem - tym razem zabrałam się samochodem. Świąteczna Moskwa o piątej rano była jeszcze całkiem przejezdna, wylotówka elegancka, dwupasmowa, bezkolizyjna - i bardzo płynnie, nie wiadomo kiedy, podjechaliśmy do punktu płatniczego na białoruskiej autostradzie. Takie punkty są cztery - co dwieście kilometrów, a opłata jest porażająca: 20 rubli (czyli 2 złote - słownie - dwa złote za dwieście kilometrów). Ograniczenie prędkości jest do 120 km/h, szybciej się zresztą nie dało, bo pas zieleni na środku był o tej porze roku potężną zaspą, szalała śnieżyca, a co jakiś czas trzeba było wymijać wielki i ciężki pług śnieżny. Całe siedemset kilometrów przez Białoruś pokonaliśmy w ciągu pięciu godzin z kawałkiem, pędząc po śnieżnej pustyni albo przez gęsty las, mijając czasem zjady na miński port lotniczy czy większe miejscowości - i tylko nieco mniej zajęła nam droga z Terespola do Warszawy, mimo posylwestrowej pustki.
Bo trasa międzynarodowa E30 na odcinku Terespol-Warszawa to... to piękna, gładka jak stół, doskonale oznakowana, świeżo wyremontowana osiedlowa uliczka jednopasmowa. Z setkami wiosek, w których czają się (i słusznie) chłopcy-radarowcy, z tirami, które jadą w kolumnach uniemożliwiających wyprzedzenie, ze stałą podwójną ciągłą. Warszawa w czasie urlopów pomostowych była całkiem przejezdna, ale po 15 godzinah za kółkiem kierowca mylił już zjazdy na rondach :)

Jeśli ktoś lubi jeździć, ma sprawny samochód i zabiera ze sobą rodzinę - to, nawet biorąc pod uwagę konieczność posiadania wizy tranzytowej i kolejkę do przejścia granicznego - podróż autem to najszybszy i najtańszy sposób dostania się do Moskwy z Warszawy.

1 komentarz:

  1. Witaj - ja juz po urlopie, my bardzo czesto jezdzimy samochodem, ale przed 4 bramka na autostradzie, odbijamy na Slonim, Wolkowysk i jedziemy na granice w Bobrownikach - tam nigdy nie ma kolejki, a i nam do Trojmiasta blizej.
    Nam plugi nie przeszkadzaly, droga po Bialorusi, jak zwykle, bardzo dobra, po Polsce, jak zwykle, bardzo zla. My zawsze jedziemy tak, by na noc zatrzymac sie w hotelu w poblizu granicy (w Pl) - ja zazwyczaj za kolko nie siadam, a i dziec jest mniej zmeczony.
    Co do kosztow - rzeczywiscie najtaniej.
    Pozdrawiam.
    Joanna

    OdpowiedzUsuń