sobota, 25 grudnia 2010

Mamo, zrób mi coś JADALNEGO

stwierdziło moje dziecko po wieczerzy wigilijnej. Bo żurek (własnoręcznie kiszony, bo zakwasu się tu nie kupi) na grzybach jest niedobry, pierogi (lepione którejś zarwanej nocy) też jakieś nie takie, śledzik a'priori przeznaczony był wyłącznie dla matki, a ryb w tym domu nikt nie jada. Więc przed Pasterką dziecko otrzymało w ramach wieczerzy zapiekankę z serem.
Małżonek mniej-więcej w połowie Wigilii stwierdził, że on bardzo przeprasza, ale on się musi położyć choćby na pół godzinki, albowiem ponieważ wstał o 4 rano, żeby do nas przylecieć, a latać nie lubi tak samo jak ja, więc stres tylko spotęgował zmęczenie.Ciasta (pieczone którejś zarwanej nocy) muszą poczekać.

A ja i tak lubię święta.

A na pierogi i ciasta mam następujący patent: to wszystko można przygotować wcześniej i zamrozić :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz