poniedziałek, 29 listopada 2010

Taxi, taxi...

Nie tak dawno temu miałam zupełnie i całkowicie pokręcony dzień. Musiałam zdążyć w tysiąc miejsc i wszędzie się spóźniałam, a w niektóre z nich miałam trafić z chorym dziecięciem i od metra były daleko, postanowiłam więc skorzystać z prywatnego transportu. Niepomna zeszłorocznych przygód z materacem, wezwałam taksówkę. Podejrzewając, że nie będzie to tak proste, jak w Polandii, uczyniłam to jakieś 45 minut przed planowanym wyjazdem. A wyjazd zaplanowałam na jakieś 50 minut przed docelowym terminem, którym miała być godzina 16.20. Droga o tej porze wg yandexkorki miała zająć jakieś pół godzinki.

Obrazek z www.nyt.ru
14.45. Dzndbry, poproszę taksówkę. Będzie za 30 min? OK.
15.25. Dryń, dryń, przepraszamy, kierowca się spóźni, utknął w niewielkim korku, ale już podjeżdża.
15.40. Dryń, dryń, kierowca czeka pod bramą Y, ach, miał czekać pod X? A nie dojdzie Pani?
15.45. Psze Pani, ulica prawa stoi, lewa stoi, którędy jedziemy? (wrrr, jakbyś pan przyjechał pół godziny wcześniej, to jeszcze by nie stały!).
16.50. Nnno, jesteśmy, 400 rubli się należy.

Ponieważ ze względu na swoje spóźnienie musiałam odczekać  w przychodni jeszcze ładnych paręnaście minut, większość moich planów wzięła w łeb. Nie mogłam ryzykować podobnej afery taksówkowej w drodze powrotnej. 
Przypomniałam sobie, że moja znajoma tłumaczka (przekładała na rosyjski m.in. "M jak miłość"), lat 70+, poznana zresztą w dość dramatycznych okolicznościach, dorabia sobie wieczorami, zabierając na łebka pasażerów spod końcowych stacji metra. Skoro ona uważa to za bezpieczne, to w sumie...

Wyszłam przed budynek, podniosłam rękę i kiwnęłam parę razy. Szósty samochód się zatrzymał.

- dowiezie mnie Pan do katedry za 200 rubli? 
- do katedry nie, bo tam wszystko stoi, ale do zoo tak, dalej sobie dojdziecie, będzie szybciej.

Pojechał diabelskim skrótem przez podwórka, byłyśmy w ciągu 15 minut.
Parę dni później, stojąc w taksówce w korku na Trasie Toruńskiej w Warszawie, zachwycałam się, jak dobrze się po stolycy jeździ, jakie korporacje punktualne, jakie drogi przejezdne... Taryfiarz spoglądał na mnie z niedowierzaniem...

2 komentarze:

  1. zezarlo mi komentarz - pozniej go odtworze, poki co zdrowia dla Malej
    pozdrawiam,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo że od mojego wyjazdu z Moskwy minął już ponad rok, ciągle niewielkie wrażenie robią na mnie warszawskie korki :-)))
    Pozdrawiam,
    J.

    OdpowiedzUsuń