poniedziałek, 18 października 2010

Do poczytania

Wpadłam ostatnio do koleżanki i zabrałam jej książki, które była właśnie kupiła. Chyba kupię sobie te same. Czytane jedna po drugiej, diametralnie różne, obie świetne.

Śmiałam się w głos, pilnując Młodej na placu zabaw, czytając przezabawne opisy kreatywności życiowej (gwałtownie rosnącej po spożyciu narodowego napoju lokalnego) Siergieja Kobacha, który pomaga zrozumieć tajemniczą rosyjską męską duszę. Zwłaszcza taką pod wpływem. Jednym słowem, całkowity i zupełny piesiec* - polecam "Dla tych, co utknęli w windzie".
"Kobiecy dziennik czeczeński" Mariny Achmedowej to, jak sam tytuł wskazuje, zupełnie inna bajka. Wojna widziana oczami fotoreporterki, przerażająca w swej... codzienności, zwykłości, normalności. Też warto poczytać.

*) piesiec, ros. песец, to bynajmniej nie jest zwierzę futerkowe, tylko coś w rodzaju polskiego kurczęcia, przywoływanego w chwili wielkiego wzburzenia. Przy czym kurczę jest o wiele łagodniejsze w wydźwięku. Piesiec to fonetyczny zapis słowa oznaczającego sytuację absolutnie bez wyjścia, na polski raczej nieprzetłumaczalnego. Nasze swojskie "no to jesteśmy w dupie" to szczyt dobrego wychowania przy pieścu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz