poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Muzeum Politechniczne

Młoda pamiętała trochę wycieczkę do Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i nie była zachwycona moim pomysłem zwiedzenia jego moskiewskiego odpowiednika. Z drugiej strony, lało jak z cebra, niedziela płynęła sobie sennie i wyglądało na to, że upłynie nam całkowicie pod kocem przed telewizorem, w którym jak zwykle nic nie było na żadnym z kilkudziesięciu kanałów, więc, nieco się ociągając, Młoda założyła kurtkę.

Khm, khm, Muzeum Techniki w Pałacu Kultury może się schować.

Dałyśmy radę zwiedzić tylko jedno piętro, i to - bez przewodnika, czyli zwykły spacerek wśród staroci. Miałyśmy z Babcią (która przyjechała na końcówkę wakacji) niezłą frajdę, licząc, jak często zmienia się telewizory (wyszło nam, że przeciętnie co 6 lat poprzednio posiadany model staje się kompletnie przestarzały technologicznie) czy wyszukując najstarsze widziane przez nas w użytku telefony. Mój Ericsson z antenką wisi w witrynie muzealnej... Młoda wyrywała kabel z gniazdka, sprawdzając, skąd płynie prąd, i wyciągała rurę na stacji benzynowej, żeby zobaczyć, skąd się wzięła benzyna. Trafiłyśmy też do sali z hologramami, gdzie Młoda długo z niedowierzaniem oglądała cienkie ramki wiszące w pewnej odległości od ściany, które wyglądały jak szerokie półki z eksponatami - bo to przecież nie może być obrazek! Złudzenie było tak silne, że sama zastanawiałam się, czy te ramki aby na pewno nie mają gdzieś ukrytego trzeciego wymiaru.

Ogromnie też spodobała się Młodej sala, w której można było sprawdzać różne rzeczy - podnieść własny ciężar przy użyciu niewielkiej siły, pograć na laserowej harfie, usiąść na krześle wysadzanym gwoździami, popiać na maszynie do pisania, zajrzeć do lustrzanego korytarza i w ogóle - pobawić się i pobiegać.

Koniecznie musimy się tam wybrać jeszcze raz, na tematyczne zajęcia z przewodnikiem. Zwłaszcza, że zostały nam do obejrzenia jeszcze dwa piętra...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz