A figa. Dzisiaj nawet blasków nie było, tylko o szyby deszcz dzwoni, deszcz dzwoni jesienny (?), coś mnie na powtórkę z polskiego wzięło. Zgubiłam duży kawałek tłumaczenia dla przyjaciół. Rzekłabym, że bardzo duży, stanowiący dziesiątą część tekstu.
Czwarta nad ranem, może sen przyjdzie... Na tęsknotę najlepiej robiła mi ciężka praca, taka z natychmiastowym efektem, a tu część tego efektu diabli wzięli. Więc tęsknię. Do takiego jednego wrednego typa, co mi właśnie na zachód wyjechał, cholera wie na jak długo, a za pół roku całkiem tam sobie wyjedzie, a ja będę jak ta krowa na granicy. Dosłownie. Bo jakby na to nie patrzeć, to ten idiota jednak jest dla mnie ważniejszy od przygody, kariery, czy jak to tam jeszcze nazwać to, co ja w Moskwie robię.
Mam święty spokój - i źle mi z tym.
Jestem silna, jestem samodzielna i zawsze ze wszystkim daję sobie radę. Sama. I cholernie potrzebuję tego (tu stek wyzwisk, których nie podam do publicznej wiadomości) faceta.
I w ogóle reszta nie jest na bloga :(
Właśnie przybyłam do mojej "tęczy blasków promienistych" na wschód i rozumiem dobrze rozterki związane z wyjazdem Twojego faceta. Można się przyzwyczaić, choć zbyt łatwe to nie jest. Póki co, może warto spotkać się (niekoniecznie na wrzosowisku, by zapomnieć wszystko) - całkiem spokojnie wypić kawę, pogadać, i wooogóóóóle...
OdpowiedzUsuńNapisz do nas.
Moskwiczowa
Zapomniałam dodać, że nie jesteśmy niebezpieczni :) ale tylko trochę stuknięci. Trochę ryzykujesz...
OdpowiedzUsuńMoskwiczowa
Sie spotykamy???
OdpowiedzUsuńDenis
Jasne, ze sie spotykamy.
OdpowiedzUsuńJeszcze Magda.
Kurcze ten Twój "wredny typ" napisał mi w mailu, że będziesz w Moskwie ok 15 a ja wczoraj nie miałam czasu zajrzeć do kompa i nie wiedziałam, że się jakieś spotkanie kroi;((((((((((((
OdpowiedzUsuńpozdr
Sylwia