czwartek, 20 maja 2010

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia...

... a także od czasu prowadzenia obserwacji. Moskwicz napisał u siebie dwa długie posty dotyczące rosyjskiej mody. Nie można mu odmówić słuszności w wielu względach, ja jednak pozwolę sobie przedstawić to, co z mojego punktu siedzenia w Moskwie widać. Być może mamy również odmienny background czy też obiekty porównania mają wpływ na moje votum separatum, bo w Warszawie bywałam głównie w dzielnicy sypialnej, widywana przeze mnie młodzież pochodziła z przedmieść, w łykedny zaś zwiedzałam Polskę i miasta powyżej 300 tyś. mieszkańców skończyły mi się jakieś 5 lat temu... a tu mieszkam w centrum i w dni wolne też je rzadko opuszczam.

Kiedy tu przyjechałam, moją uwagę zwróciły przede wszystkim buty, czego wymownym przykładem jest stosowny post: Moscow rules: Buty . Ja wiedziałam, że bywają buty czarne, brązowe, i ewentualnie sandały w innych kolorach. I jeszcze buty z serialów typu "Dynastia". W Moskwie (a także Krasnodarze, Omsku i Twerze) królują te ostatnie. To znaczy jakieś 90% zauważonych przeze mnie butów damskich to 9-11 cm szpilki, barwą dopasowane do sukienki. Mogą więc być biskupie, oranżowe, w łączkę, karminowe, amarantowe, i tak dalej, i tak dalej. To znaczy takie, których ja bym NIE KUPIŁA, bo są niepraktyczne i pasują mi tylko do jednego ubrania, nie mówiąc już o tym, że jeśli dress code tego nie wymaga, to ja się nie katuję obcasami, a szpilkami w szczególności. Zwłaszcza z dzieckiem w parku, albo na zakupach, a stamtąd właśnie pochodzi większość moich obserwacji. Nie jest to obuwie typu dom-samochód-z-kierowcą-biuro, bo w metrze też jest go mnóstwo.

Z butów wyłaniają się dłuuuuuugie noooooogi, prawie na całej długości osłonięte li i jedynie pończochą (często kabaretką), i dopiero w najwyższych partiach mini albo ultramini, spódniczką lub szortami. RÓWNIEŻ W ZIMIE (do kozaczków za kolano). To trend łykendowy, w tygodniu żyrafy mają trochę grzeczniejsze, biznesowe wdzianko, czyli tzw. smart casual. Nie jest to jednak uniform z Orsaya, tutejsze panie wyglądają zdecydowanie bardziej różnorodnie. W popołudniowym wagonie metra oprócz smart casual można zobaczyć też suknie wieczorowe i markowe odzienie sportowe (które nie ogranicza się do Nike). Panie 50+ z nadwagą (tylko w tym przedziale wiekowym widziałam nadwagę) noszą tkaniny powiewne i eleganckie, żadnych opinających trykotów ukazujących tłuste fałdy.
Do tego jeszcze liczne odzienia narodowo-wyznaniowe typu chusty, szarowary, nigaby...

Podsumowując: Moskwa pod względem mody wydaje mi się znacznie ciekawsza, barwniejsza, odważna i w lepszym gatunku niż inne znane mi stolice europejskie.

A co do facetów... tutaj mi się nie podobają.
(obrazek z http://obuysa.ru)

2 komentarze:

  1. Napisz osobną notkę o facetach, dlaczego ci z Moskwy Ci się nie podobają? luciad

    OdpowiedzUsuń
  2. Faceci, są zaniedbani, niedostosowani, grubi, nie sprawiają warżenia macho, nie dostosowują ubrania do okoliczności...nie dbają o siebie w zamyśle środkowo europejskiem.
    To moje zdanie. Mam do niego prawo.

    OdpowiedzUsuń