środa, 26 maja 2010

Ciach brak

Jako że byłam w Moskwie przez pewien czas jako słomiana wdowa, rozglądałam się ciekawie dookoła z myślami "a co by było, gdyby". Ma się męża przystojnego i inteligentnego, ale gdyby tak pomarzyć o wymianie na "lepszy model"... No i... guzik.
Ponieważ metodą organoleptyczną inteligencji sprawdzić się nie da, postanowiłam się skupić na wyglądzie.  Koledzy z pracy to koledzy z pracy, w takich warunkach pozbawieni są dla mnie wszelkiej płciowości. Przegląd prowadziłam więc głównie w metrze, za co zostałam obsztorcowana przez moją własną siostrę - w metrze chłopa się nie szuka, chłop ma mieć samochód, najlepiej dobry. Dobrych i superdobrych samochodów ci u nas dostatek, z tym, że mnie pewnym niepokojem napawa gość jadący w jaguarze czy innym bentleyu: po piewrsze, ma taki wyraz twarzy, że mu niby wszystko wolno, po drugie, jego kobieta ma służyć do prezentacji wozu. Więc panowie w sportowych brykach odpadali. Merolcie i beemwice mają tu zwykle przyciemniane szyby, nie mogłam więc dojrzeć facetów w nich jadących.
Płeć męska w metrze to: gastarbeiterzy, zwykle nizsi ode mnie i o innych przyzwyczajeniach kulturowych. Studenci, dzieci zupełne, obrzydli mi w poprzedniej pracy. Panowie w wieku średnim, od których czuć pieriegarom, proszę mi powiedzieć, jak to jest po polsku (tak śmierdzi rano człowiek po wieczornym piciu). Dziadziusiowie, zaopiekowani swoimi o wiele lepiej trzymającymi się żonami. I reszta, która z niewyjaśnionych powodów zupełnie mi się nie podoba, o miękkich, okrągłych rysach, z piwnymi brzuszkami etc. etc.
Znamienny jest przykład sprzed lat, kiedy to zbierałam w Rosji materiały do pracy magisterskiej. Wtedy mnie jeszcze studenci ineteresowali i mężatką nie byłam, miałam więc szerszy wybór i rzeczywisty, a nie czysto hipotetyczny, interes.. Rozglądałam się po całym trolejbusie, wypatrując kogoś, na kim warto oko zawiesić. I znalazłam! Szukając niby lepszego miejsca do stania, przepchałam się przez tłumek bliżej ciacha. I co? I d...a. Ciacho rozmawiało z kumplem. Po polsku.

6 komentarzy:

  1. no a taki Domogarow?

    OdpowiedzUsuń
  2. Domagarow jezdzi samochodem. Jak i wszystcy inni :)

    Denis (kacap_z_moskwy)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też miałam takie wrażenie... nie wiem jak teraz, ale kilka lat temu ciężko było znaleźć dobry (jakikolwiek) sklep z ubraniami dla facetów.
    Jednak kilku niezłych ;) znam, jednym z nich jest mój mąz :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że się wtrącam, ale dlaczego język polski dyskwalifikuje? Ja tak hipotetycznie pytam:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kocianna, dwa dni temu w warszawskim metrze usiadł koło mnie pan. "Ale jedzie pieregarom," pomyślałam. Po polsku to się chyba nazywa "zapach przetrawionego alkoholu". Krótszego określenia nie ma. Wszystkiego dobrego. Amo

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja i moja koleżanka doszłyśmy do tego samego wniosku po pobycie w Moskwie.
    A Domogrow też niestety już nie ten co 10 lat temu...

    PS. Wczoraj przejrzałam większość postów i tak mi się z tymi Rosjanami przypomniało.

    Lily

    OdpowiedzUsuń