niedziela, 4 kwietnia 2010

Prima Aprilis

No wiem, wiem, że to parę dni temu było, ale ja przez ten czas miałam umiarkowany dostęp do bloga. A pierwszego kwietnia właśnie wracałam z Krasnodaru do domu, bynajmniej nie w nastroju do żartów, cudem właściwie zdobywając bilet na samolot. Miła pani w kasie lotniczej poleciła mi tanie linie, troszkę się przestraszyłam, ale... ale to był normalny Boeing 737, wesoło malowany. Na wejściu powitały nas miłe stewardessy, a za nimi - napisy informujące, że toaleta płatna jest 100 rubli za minutę, a opłatę można uiścić wszystkimi kartami kredytowymi. Kapitan samolotu zapowiedział, że za dwie godziny i piętnaście minut wylądujemy w... Archangielsku, gdzie temperatura wynosi -6 stopni i pada lekki śnieg. Szefowa zespołu ostrzegła, że należy wyłączyć sprzęt elektroniczny, gdyż urządzenia samolotu mogą zaszkodzić naszym komórkom i laptopom, a po wylądowaniu zapowiedziała, że ten, kto wstanie mimo palącego się znaku "zapiąć pasy" zostanie sprzątać samolot i wyładowywać bagaże.
Było miło. Jedynym zgrzytem był fakt, że kanapki (płatne) skończyły się gdzieś na wysokości trzeciego rzędu foteli, takoż batoniki i muffinki, więc trzeba się było zadowolić herbatą (na szczęście niedrogą). No i... z lotniska Wnukowo (jak zresztą z kadnego innego) nie da się po 23 dojechać do "miasta" niczym oprócz portowych taksówek z monopolistycznymi cenami. Buu.

Ale w ogóle SkyExpress polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz