wtorek, 12 stycznia 2010

No to się doczekałam!

Do Młodej mówimy:
te, Młoda, ubieraj się/wyłącz mini-mini/co sądzisz o tym torcie/a może pójdziemy do kina?
Młoda czasami odpowiada:
ty mnie ubierz/sama wyłącz/weź mnie na barana/etc,
na co moją reakcją jest:
czy naprawdę uważasz, że biedna stara matka może....

No więc jestem stara. Stara, pomóż mi zapiąć kurtkę. Stara, odbierz mnie dziś wcześniej z przedszkola. Koooocham cię, Stara!
Mam to, niejako, na swoje życzenie...

A dopiero pięć lat temu... a może jeszcze pięć lat temu? A może całe pięć lat temu... wręczono mi zawiniątko, a ja poczułam, jakbym trzymała w ramionach Wszechświat (zdanie zerżnięte z książki, którą Młoda otrzymała na pamiątkę chrztu). Jak bardzo zmieniło mnie to zawiniątko, jak bardzo mnie zmienia - już od chwili, kiedy jawiło mi się pod postacią magicznych "dwóch kreseczek", potwierdzających moją niezachwianą pewność, że Młoda już jest. W moje rozedrgane życie wkroczył spokój. Spokój, który promieniował gdzieś z głębi mnie, który zauważalny był na zewnątrz - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki ugrzeczniły się grupy zbuntowanych nastolatków, z którymi pracowałam, nagle uznana zostałam za specjalistkę w swojej dziedzinie przez innych zleceniodawców...
Młoda mnie onieśmiela. Zauważa rzeczy, których nie widzę, łączy fakty, które mnie wydają się odległe, dokonuje trafnych spostrzeżeń i wyciąga z nich wnioski. Myślę czasami, że to za jej sprawą znalazłam się tu, gdzie jestem teraz.
Parafrazując Gibrana, ona nie jest ze mnie, tylko przeze mnie. Nigdy nie czułam tego tak mocno.
Więc będę się starała... być jak ona.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz