Poznaliśmy (paradoksalnie dzięki Młodej) nowych Rodaków. Na winku zapoznawczym panie piły winko, a panowie grappę. Na szczęście wyszliśmy na tyle wcześnie, żeby dojść do domu o własnych siłach :P
Podobno Rodaków jest tu około 20 tysięcy, z czego część to tzw. "ekspaci" - nie wiem, czemu tak, bo ekspat to chyba Rosjanin albo potomek Rosjanina, który wyemigrował na Zachód, znalazł pracę w wielkim koncernie i został wysłany do rosyjskiego oddziału tegoż koncernu na jakieś wysokie stanowisko. Nasi "ekspaci" korzeni rosyjskich nie mają, ale są wysyłani do Rosji jako ci, którzy mają mniejsza barierę językową i większe zrozumienie dla słowiańskiej duszy. I całkiem sporo z nas (zwłaszcza ci z dziećmi w wieku szkolnym) mieszka w okolicach dworca Białoruskiego, w pobliżu Ambasady RP. To ten dworzec, z którego odjeżdżają pociągi do PL. A przy Ambasadzie jest szkoła. Młoda miała do niej iść w przyszłym roku, ale pani dyrektor nie wie, czy będzie pierwsza klasa...
W każdym razie Rodacy okazali się bardzo mili. Ciekawe, jak się Małżonek będzie czuł, kiedy się obudzi...
Moja mlodsza siostra chodzila do tej szkoly, ja chodzilam do rosyjskiej nr 1230 (bo mielismy mieszkac zupelnie gdzie indziej i do polskiej szkoly mialo byc za daleko) i trzeba powiedziec, ze w mojej rosyjskiej szkole poziom byl wyzszy. No i angielskiego swietnie uczyli, bo to szkola dwujezyczna z wykladowym angielskim w pozniejszych klasach. A oddzial nauczania wczesnoszkolnego prowadzi moja byla nauczycielka - najlepsza nauczycielka w calej i mojej i mojej siostry szkolnej karierze, cudna babeczka nie znajaca jezykow obcych, ale znajaca jezyk dzieci. Wiec jakby co to to w wariancie awaryjnym umow sie moze w tamtej szkole z pania Tamara Gieorgijewna Rozumowa?
OdpowiedzUsuńAnia