sobota, 26 grudnia 2009

Dziadek do orzechów na lodzie

Trudno wyobrazić sobie bardziej świąteczne przedstawienie, niż Dziadek do orzechów. Trudno wyobrazić sobie bardziej zimowy pomysł, niż lodowisko. Trudno o lepszą trenerkę, niż Tatiana Tarasowa. Więc jaki mógł być spektakl? Fenomenalny!

Oczywiście, wielka hala sportowa przy stadionie olimpijskim, goły beton i niebieskie plastikowe krzesełka nie wprawiają w bożonarodzeniowy nastrój. Ale światła zgasły, rozległa się muzyka Czajkowskiego, a dekoracje na środku lodowiska były bajeczne. Wokół zimowego miasteczka tańczyły dzieci, a później domy uniosły się w górę i ukazała się migocząca światełkami choinka, a jeszcze potem skądś zjechały olbrzymie łóżka, na których zasnęli Franc i Marie (w PL Fred i Klara).



Okazało się, że wolno było robić zdjęcia, więc usiłowałam pstryknąć coś biedną Nokią z odległości 15 rzędu... efekt był raczej mizerny, zwłaszcza, kiedy lód pogrążył się w ciemności, a artyści widoczni byli dzięki snopom światła rzucanym przez operatorów. Poza tym fotografowanie zakłóca percepcję treści, więc... więc odłożyłam komórkę i zajęłam się podziwianiem wspaniałych podnoszeń, piruetów, a nawet skoków. Młodą oczywiście technika tak bardzo nie interesowała, ale myszy wychodzące z tortu na urodzinach Pirlipaty ogromnie jej się spodobały. Ja zachwycona byłam Drosselmeyerem, który tańczył... na szczudłach. A raczej która tańczyła, bo gra go kobieta.
Przedstawienie reklamowane jest jako musical, ale tak naprawdę to ścieżkę dźwiękową stanowi raczej słuchowisko, swobodnie można by go słuchać bez tańca na lodzie :) Oczywiście, głosy podkładali aktorzy, a nie łyżwiarze.

Byłam też pełna podziwu dla logistyki przedsięwzięcia. Od metra do hali jest ładny kawałek, na 15-minutowy spacerek, który jest umiarkowaną przyjemnością podczas zamieci śnieżnej czy mrozów, organizatorzy zapewnili jednak specjalny transfer miejskim autobusem. W bilety można było zaopatrzyć się w specjalnych samochodach, zaparkowanych przy początkowym i końcowym przystanku. Do Pałacu Sportu, który mieści 11500 widzów prowadziło 20 wejść, od samego początku przez głośniki informowano, gdzie znajduje się izba dziecka, w której należy szukać zgubionego szkraba - i, jak się okazało przy wyjściu, informacje te były bardzo potrzebne... Na szczęście nie mnie :P

Szkoda tylko, że prezenty, kupon na które można było nabyć w kasie teatralnej, nie były roznoszone przez Dziadka Mroza, tylko wydawane w małym domku w foyer przez zmęczoną dziewczynę w czerwonej czapce. Moje dziecko kompletnie olało otrzymane cukierki w pięknej puszce, ucieszył się za to mąż... Nawet nie wiem, jak smakowały :)

Zdjęcia pochodzą z  http://www.afisha.ru .




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz