piątek, 25 grudnia 2009

Слава в вышних Богу, и на земле мир...

Bo w tym roku Ewangelia czytana była po rosyjsku...
Wigilię spędzaliśmy w towarzystwie jednego katolika, jednej prawosławnej i czterech ateistów :) Prawosławna wytłumaczyła ateistom, o co chodzi w katolickiej Wigilii, odczytaliśmy fragment drugiego rozdziału Łukasza w tłumaczeniu synodalnym, przełamaliśmy się opłatkiem, życząc sobie tylko "wszystkiego dobrego"... Było... surrealistycznie. 

Ale potem zapukał Mikołaj, dzieciaki podbiegły do worka i zrobiło się już jak zawsze - wrzaski, śmiechy, okrzyki "to najszczęśliwszy dzień w moim życiu!", "hurra!", ale także "mamo, ja nie pisałam o tym w liście! elfy się chyba pomyliły!", i "ja byłam najgrzeczniejsza, więc dostałam najwięcej prezentów". Moje dziecko rozpakowało 3/4 podarunków, część odłożyło od razu "dla innych dzieci, bo ja tego nie chcę", a dwie paczki odłożyło sobie "na jutro, bo za dużo tego". Znaczy, za rok nie będziemy już przesadzać. Zwłaszcza, że zaraz są urodziny.... Ja znów byłam nieco skonsternowana, bo Mikołaj zgubił po drodze dwie paczki i zgadnijcie, czyje one były? Na szczęście znalazły się w szafie bardzo szybko.

A tu nasz świerczek. Przez niego poszłam spać o trzeciej, więc proszę patrzeć i podziwiać :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz