sobota, 7 listopada 2009

Oceanarium

...w Moskwie na razie wygląda tak:









Podobno będzie największe w tej części Europy, będzie miało kilka stref klimatycznych, hotel, centrum biznesowe, akwarium o głębokości 12,5 metra... Tu można o nim przeczytać.


A my byłyśmy w czymś, co też nazywa się oceanarium. A tak naprawdę to duuuuuży sklep akwarystyczny, za wejście do którego zdzierają równowartość 30 pln od dorosłego i 20 pln od dzieciaka. Zobaczyć w nim można parędziesiąt rybek Nemo (anemonowych), trochę rozgwiazd i takiego morskiego zielska, co to nie wiadomo, czy to przedstawiciel flory, czy fauny (macki ma i się rusza), i koniki morskie, i szkielecika z piraniami. I coś, co nosi szumną nazwę "Batyskafu", a tak naprawdę jest ośmiokątną niewielką salą z okienkami, za którymi pływają niewielkie rekiny. Młodej się nawet spodobało. A mnie nie.
Zdjęć robić nie wolno, więc bezczelnie ściągnęłam to zamieszczone tutaj z http://www.aquatis.ru/exkurs/photo.php

To co mi się podobało - zaraz za rogiem - to było muzeum lalek. Ale Młoda nie dała się tam zaciągnąć... Mam nadzieję, że przyjedzie do mnie w gości jakaś kobita i ją tam zabiorę. A dzieć zostanie z tatusiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz