poniedziałek, 30 listopada 2009

O wycieczce do Omska, która się omal nie omskła

Dlaczego się omal nie omskła, to nie będę pisała, bo to w końcu nieistotne. Dość, że po kontroli osobistej (m.in. przepuszczanie butów i odzieży wierzchniej przez sprawdzacz bagażu, a także upewnianie się, że na plecach wykrywacz metalu wykrywa sprzączki od stanika, a nie broń), i po zgubieniu w związku z licznymi przebierankami czapki i rękawiczek, szczęśliwie wylądowałam na lotnisku gdzieś na środku południowej Syberii. Zmierzono mi temperaturę urządzeniem przypominającym policyjny radar i wypuszczono przy bramie portu lotniczego.

Na szczęście było ciepło - zaledwie -2. Wcześniej zapowiadano trzaskające mrozy, więc nabyłam byłam skórzane buty z owczym futerkiem w środku, a już w Omsku - takież rękawiczki. Czapki nie udało mi się nabyć, ponieważ w jedynym modelu, który mi się podobał, wyglądałam jak strażnik przed pałacem Buckingham. Poza tym...
Poza tym na głównej ulicy Omska były sklepy Nike, Bennetona, Max Mary, Ecco i innych marek, które występują na każdej głównej ulicy każdego większego miasta, a nie było sklepów z odzieżą (i czapkami) "made in Russia".  No cóz, jak to ładnie ktoś ujął, "Россия производит хорошее впечатление, больше она ничего не производит" (w Rosji nie robi się niczego poza dobrym wrażeniem).

Samo miasto do bólu przypomina Kielce, Radom czy Bydgoszcz: deptak z XIX wiecznymi kamienicami, jeden czy dwa place, parę kościołów (w tym wypadku cerkwi), zapyziały dworzec PKS (w tym wypadku lotnisko, niczym się od takiego dworca nie różniące), parę godzin od stolicy (w tym wypadku samolotem). Jedyna różnica to GMT + 6, co stwarzało pewne problemy komunikacyjne. Oczywiście, to wszystko pamiętając o pewnej lokalnej specyfice, tzn. do Omska z Moskwy jest nie 200 km, jak do Kielc z Warszawy, a jakieś 2800, a samo miasto liczy sobie nie 250 tyś. mieszkańców, a o milion więcej (czego, NB, wcale po nim nie widać).

Omsk został założony w 1716 roku, a dokładniej - wtedy wybudowano twierdzę na malowniczym cyplu w miejscu, gdzie rzeka Ob łączy się z Irtyszem. Kilkadziesiąt lat później otrzymał prawa miejskie, a prawdziwy rozkwit przeżywał po zbudowaniu kolei transsyberyjskiej. W czasie pierwszej wojny światowej był siedzibą "białego" rządu Kołczaka, a w czasie drugiej przeniesiono tu fabryki produkujące na potrzeby wojska - i tak już zostało, w związku z czym przez parę lat miasto było "zamknięte", czyli tajne/poufne. Teraz już nie jest :) Mają tu filharmonię, teatr muzyczny, teatr dramatyczny, uniwersytet, ASP i parę innych uczelni.

A w ogóle to miałam szczęście, bo średnia temperatura listopada wynosi tu - 11,5 stopnia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz