wtorek, 15 września 2009

Spasskaja Basznia

Tym razem nie będzie wcale o słynnej wieży z zegarem na Placu Czerwonym. A raczej niezupełnie o nim. Rzecz bowiem działa się tuż pod zegarem, a jego kuranty trochę tu przeszkadzały. Choć za 800 rubli od pyska można się było poczuć po VIP-owsku. Ale od początku.

Młoda ma fazę na wojsko. Lubi wojskowe parady, defilady i takie tam. Po przedszkolu wybiera się do Dęblina (o szkole marynarki wojskowej na szczęście nie słyszała). Jej ulubione ubrania są w barwach ochronnych. Żeby więc sprawić jej (i sobie przy okazji) przyjemność, nabyłyśmy bilety na festiwal orkiestr wojskowych "Spasskaja Basznia".

Dwuipółgodzinny koncert odbywał się na samiutkim Placu Czerwonym, którego połowę przez tydzień zajmowały profesjonalne trybuny i scena. Bruk przed sceną to była mniej-więcej 1/8 całego placu - a tego ogromu wcale się nie czuje, stojąc na nim na dole. My patrzyłyśmy z wysokości około 3 piętra, siedząc w przedostatnim rzędzie widowni - a i tak czułyśmy się jak jacyś oficjele przyjmujący defilady :)

Orkiestry przyjechały z 8 państw i były bajecznie kolorowe. Francuzi trochę przynudzali, orkiestra z Izraela miała panią dyrygent (i w ogóle sporo w niej było kobiet) i grała głównie szlagiery ze "Skrzypka na dachu", adepci z Shaolin w pomarańczowych strojach udowadniali, że nie są ludźmi :), bo ludzie takich rzeczy robić nie potrafią. Operatorowi kamery, z której obraz widniał na telebimach, ogromnie podobały się męskie włochate kolana między skarpetami a kiltami Szkotów :P



Na nas natomiast duże wrażenie zrobili nastoletni werbliści ze szkoły Suworowskiej. Młoda była feministycznie oburzona, bo to szkoła męska i dziewczyn tam nie przyjmują! Ale szybko się pocieszyła, że "my przecież jesteśmy z Polski, to ja pójdę do polskiego wojska, a tam mogą być dziewczyny".

A najwspanialej grały wszystkie połączone orkiestry, kilkaset osób, na sam koniec koncertu :) Ze ścian Kremla strzelały armaty, przy zejściu nad rzekę wypuszczano fajerwerki, ludzie cieszyli się, śpiewali i bili brawo.

A później biegli na siusiu - ale trzeba przyznać, że organizatorzy byli na medal - toi-toiów było tyle, że spokojnie obsłużyły kilkanaście tysięcy widzów bez szczególnej kolejki.

1 komentarz:

  1. "...była oburzona bo to szkoła męska"?! Pod kopułką jej się popier...tegowało od nadmiaru polit-poprawności czy co? Jeśli szkoła męska - to wiadomo że dla mężczyzn, tak samo jaęśli szkoła żeńska - to tylko dla kobiet (a nie dla pedałków czy tych co czują się inaczej niż się urodzili). Przecież jest to oczywiste dla każdego z odrobiną rozumu, więc o co tu się oburzać? To tak idiotyczne jak oburzanie się na to że niebo jest niebiesko pomimo że ktoś wolałby zielone...

    OdpowiedzUsuń