wtorek, 15 września 2009

Nie polecam

wycieczki do ZOO. Byłyśmy w nim trzy razy. A raczej Młoda była w nim trzy razy - z Babcią, z Tatusiem i ze mną. Z Babcią obejrzały tylko pobieżnie ogromny teren i szybko uciekły do domu - to była najpierwsza nasza wycieczka i dzieciak miał dość wrażeń pozazoologicznych. Z Tatusiem zdążyliśmy tylko obejrzeć występy delfinów, bo trzeba było biec na spotkanie rodzinno-służbowe. A ostatnia wycieczka miała być spokojna, ale była podobna do dwóch wcześniejszych pod jednym względem.



Mianowicie, w ZOO jest KUPA LUDZI.

Niezależnie od pory zwiedzania. Więc wcale nie widać, że to OGRÓD. Bez przerwy ktoś popycha, przesuwa, można dostać łokciem w bok, trzeba pilnować torebki. Z głośników ogłoszenia o zgubionych dzieciach i czekających rodzicach. Zgubione dzieci płaczą, wściekli rodzice tym latoroślom, które zgubić się jeszcze nie zdążyły dają klapsy. Bezmyślne tłumy wrzucają bułeczki do stawów i karmią wielbłąda popcornem. I wszędzie, wszędzie, na każdym kroku: zdjęcie z kucykiem, zdjęcie ze Shrekiem, huśtawka na żeton, budka z hotdogami, budka z kwasem, wata cukrowa, kaaaarma dla zwierząt, dozwolona kaaaaarma dla mieszkańców ogrodu, kaaaarma....

Powoli przyzwyczajamy się do opłat dodatkowych. Zoo jest tanie - równowartość 15 pln płaci dorosły i tylko dorosły - dzieci, młodzież przed 18-stką, studenci, emeryci wchodzą za darmo. Ale kojene 15 pln kosztują delfinki, 5 pln wejście do egzotarium z rafą koralową...

Warunki zwierzaki mają chyba standartowe, zoologiczne. Dużo ich jest i ciekawe są. Słodkie wydry widziałyśmy. Fajnego lwa. Ale dopchać się do barierki było ciężko, więc przybytek opuściłyśmy z radością i chyba na długo...


P.S. Zdjęcia będą. Tylko nie wiem, kiedy :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz