wtorek, 8 września 2009

Caricyno



Caryca Katarzyna chciała wybudować sobie rezydencję w Moskwie, jako że zima w ówczesnej stolicy (Petersburg) przypomina "mokrą ścierkę" przy -20, a lato to taka sama "morka ścierka", tyle, że jest +17. W Moskwie przynajmniej było sucho, a i tak wszyscy możni mieli po domu w obydwu metropoliach. Caryca postawiła sobie jeden pałac, ale jej się nie spodobał, kazała go zburzyć i wybudować drugi. Co też uczyniono. Znaczy, nowy budynek doprowadzono do stanu, który dziś byśmy nazwali "stan surowy zamknięty". Po czym zleceniodawczynię niespodziewanie trafił szlag.

Następca tronu, Paweł, swojej mamusi nie kochał, i zakazał włożenia choćby kopiejki w wykończenie mamusiowej fanaberii. Więc nie wkładano. Aż do końca XX wieku.

Pałac niszczał. W przylegających budynkach mieściły się przedszkola, albo wręcz mieszkania komunalne (dla tych, co nie wiedzą, co to za dziwo: w jednym mieszkaniu każdy pokój zajmowała osobna rodzina, z sąsiadami niespokrewniona. A kuchnia i łazienka były wspólne).

Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku zaczęto prace restauracyjne - planowano choćby zakonserwować ruinę. Ale powoli, powoli prace nabierały rozmachu i dziś Caricyno jest bez wątpienia najładniejszym zespołem parkowo-pałacowym w całej Moskwie i jej okolicach. Wspaniale wykończone wnętrza mieszczą muzeum, w parku jest grająca fontanna mieniąca się tysiącami kolorowych świateł po zmroku, po stawach pływają łódki, a w soboty dziesiątki panien młodych wprost bije się o tło do ślubnych zdjęć ;)

Wszystko to sprawia wrażenie świeżo zbudowanego Disneylandu. Ale... jest śliczne :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz