poniedziałek, 28 września 2009

Я русский бы выучил только за то, что им разговаривал Ленин!

w tytule fragment wiersza Majakowskiego, w wolnym tłumaczeniu brzmiący mniej-więcej tak:
"... i gdybym był w wieku podeszłym  Murzynem
to bym bez śladu znużenia
rosyjski poznawał, a z takiej przyczyny
że mówił nim Włodzimierz Lenin..."

Doceńcie proszę mój wysiłek translatorski :) A jeśli ktoś wie, gdzie są otwarte drzwi, które właśnie usiłowałam łamać - znaczy, czy to ktoś już przetłumaczył - niech da znać :D

W każdym razie Dziecko, bo to o niej będzie tu mowa, podobno całkiem nieźle posługuje się rosyjskim w przedszkolu. Nie wiedząc, kto to Lenin :) Z radością opowiada też, że Walentina Fiodorowna pokazywała im kartinki, na których były dzieci, pieriebiegające ulicę przed maszynami. A w grupie mają tylko kukły i maszyny, więc nuuuuda, panie. A ta literka, mamusiu, to po polsku nazywa się B, a po rosyjsku W, wiesz? I jeszcze śpiewa, że "opiata usłychali, w les ot gnoma uskakali", zdaje się, że bez zrozumienia, ale całkiem poprawnie fonetycznie.

Wyżej wymieniona Walentina Fiodorowna twierdzi, że moje dziecię zwraca się do niej po rosyjsku.
Trudności językowe nie przekładają się na kontakty międzyludzkie: w opowieściach przedszkolnych na pierwszy plan wysuwa się postać niejakiego Zachara (skądinąd mam prawo sądzić, że rozumie on mowę Mickiewicza, choć Młoda deklaruje coś przeciwnego), którego moja córka trzyma za rączkę podczas leżakowania.

 Aha, wczoraj znów byłyśmy w teatrze, na kukiełkowym przedstawieniu o rosyjskim odpowiedniku Pinokia. Po przedstawieniu Młoda i towarzysząca nam siedmiolatka z Egiptu, przebywająca w Moskwie od dwóch miesięcy (i chodząca do szkoły z wykładowym angielskim) wyśpiewywały motyw przewodni spektaklu: Chaaraszo! Charaaaszo! Chara-chara-charaszo!


Pytam: dziewczynki, a rozumiałyście, co te kukiełki mówią? A dziewczynki: nie, ale i tak nam się podobało!

(zdjęcie pochodzi z http://www.puppet.ru)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz