Próbowaliście się kiedyś kąpać w Wiśle?
Ja widziałam takich śmiałków na plaży koło Zoo. Albo "plaży", bo to dość dzikie miejsce, choć baaardzo przyjemne, a i barek przesympatyczny przy samej ulicy. Ale sama bym do wody nie wlazła i dziecku bym nie pozwoliła (ergo - z dzieciakami od plaży z daleka, spróbuj nie pozwolić).
A w rzece Moskwie ludzie się kąpią. Ba! Są oficjalne kąpieliska, z brodzikami dla dzeci, boiskami do piłki plażowej, stołami do ping-ponga, toaletami, prysznicami i ratownikami.
Powiecie, że rzeka Moskwa jest od Wisły krótsza? No jest, o połowę. Ale 500 km to nie maleństwo, poza tym rzeka jest połączona z Wołgą specjalnym kanałem, a Wołga to, było nie było, największa rzeka Europy. Po rzece Moskwie pływają statki, nie tylko malutkie tramwaje wodne, ale i olbrzymie, wielopiętrowe wycieczkowce, takie jak ten tu obok (zdjęcie z http://www.santour.ru). NB, na takim statku można sobie popłynąć do Sankt-Petersburga, zajmuje to tydzień i kosztuje niewiele ponad 2000 pln od osoby.
Ale wracając do tematu: w środku miasta, na środku spławnej rzeki leży sobie wyspa. Wyspa pokryta jest lasami i mają na niej swoje dacze różni ważni oficjele, m.in. polski ambasador. Na piątej mniej-więcej stacji metra od ścisłego centrum zatrzymuje się trolejbus, i zabiera ludzi prosto na tzw. plażę nr 2. Na tę wyspę właśnie. A może też zatrzymać się marszrutka (taki niewielki busik) i zabrać na plażę nr 3. Nie wiem, która jest fajniejsza, bo byłam tylko na trójce :D I gdyby nie bloki, które majaczyły po lewej stronie, można by zapomnieć, że jest się w olbrzymim mieście...
Wyspa nazywa się Srebrny Bór (Sieriebriannyj Bor), cała jest parkiem krajobrazowym, są na niej plaże "demokratyczne", dla VIPów i plaże nudystów, wszelkie cywilizowane plażowe udogodnienia, teoretyczny zakaz wjazdu samochodami (praktycznie to są korki i problemy z parkowaniem), i NIE WIDZIAŁAM tam: osób nietrzeźwych, pijących piwo ze szklanych butelek (przestrzegany jest zakaz wnoszenia szkła), petów (palaczy od groma, ale niedopałków pozbywają się w kulturalny sposób), śmieci, kup psich i nie tylko, nie słyszałam przekleństw ani głośnej muzyki - w każdym razie niczego takiego, do czego przywykłam jako fanka Zalewu Zegrzyńskiego pod Warszawą. Europa, panie, Europa!
Ja widziałam takich śmiałków na plaży koło Zoo. Albo "plaży", bo to dość dzikie miejsce, choć baaardzo przyjemne, a i barek przesympatyczny przy samej ulicy. Ale sama bym do wody nie wlazła i dziecku bym nie pozwoliła (ergo - z dzieciakami od plaży z daleka, spróbuj nie pozwolić).
A w rzece Moskwie ludzie się kąpią. Ba! Są oficjalne kąpieliska, z brodzikami dla dzeci, boiskami do piłki plażowej, stołami do ping-ponga, toaletami, prysznicami i ratownikami.
Powiecie, że rzeka Moskwa jest od Wisły krótsza? No jest, o połowę. Ale 500 km to nie maleństwo, poza tym rzeka jest połączona z Wołgą specjalnym kanałem, a Wołga to, było nie było, największa rzeka Europy. Po rzece Moskwie pływają statki, nie tylko malutkie tramwaje wodne, ale i olbrzymie, wielopiętrowe wycieczkowce, takie jak ten tu obok (zdjęcie z http://www.santour.ru). NB, na takim statku można sobie popłynąć do Sankt-Petersburga, zajmuje to tydzień i kosztuje niewiele ponad 2000 pln od osoby.
Ale wracając do tematu: w środku miasta, na środku spławnej rzeki leży sobie wyspa. Wyspa pokryta jest lasami i mają na niej swoje dacze różni ważni oficjele, m.in. polski ambasador. Na piątej mniej-więcej stacji metra od ścisłego centrum zatrzymuje się trolejbus, i zabiera ludzi prosto na tzw. plażę nr 2. Na tę wyspę właśnie. A może też zatrzymać się marszrutka (taki niewielki busik) i zabrać na plażę nr 3. Nie wiem, która jest fajniejsza, bo byłam tylko na trójce :D I gdyby nie bloki, które majaczyły po lewej stronie, można by zapomnieć, że jest się w olbrzymim mieście...
Wyspa nazywa się Srebrny Bór (Sieriebriannyj Bor), cała jest parkiem krajobrazowym, są na niej plaże "demokratyczne", dla VIPów i plaże nudystów, wszelkie cywilizowane plażowe udogodnienia, teoretyczny zakaz wjazdu samochodami (praktycznie to są korki i problemy z parkowaniem), i NIE WIDZIAŁAM tam: osób nietrzeźwych, pijących piwo ze szklanych butelek (przestrzegany jest zakaz wnoszenia szkła), petów (palaczy od groma, ale niedopałków pozbywają się w kulturalny sposób), śmieci, kup psich i nie tylko, nie słyszałam przekleństw ani głośnej muzyki - w każdym razie niczego takiego, do czego przywykłam jako fanka Zalewu Zegrzyńskiego pod Warszawą. Europa, panie, Europa!
Anka, rewelacyjne są te relacje! Czuję się jakbym sama tam była :)
OdpowiedzUsuńsuper! dzięki i proszę o jeszcze!